Boston Port (6 maja 2013)

Boston Port to moje kolejne miejsce pewniak na świeże ryby (obok Papaliny). Wygląda niepozornie… Gdyby nie rekomendacja, to pewnie nie weszłabym tam, bo… nadmorska smażalnia w mieście mnie nie kręci. Jednak już krótka rozmowa z Właścicielem, otwiera oczy! Już wiadomo, że właśnie tu zje się najświeższą rybę (czy owoce morza) oraz uzyska najlepsze informacje o zamówionym daniu, a także nieocenioną pomoc w wyborze ryby, dodatków i napojów! Uwaga! Dania dnia (czyli z porannej dostawy) wypisane są na tablicach przy barze, a największy wybór jest w czwartek (mimo poniedziałku mieliśmy trzy najświeższe rodzaje ryb do wyboru, a później okazało się, że był też homar, krewetki czy zupa z muli!).

Boston Port na Okolskiej

– Tuńczyk z rusztu na półkrwisto, podany z marynowanym imbirem (tuńczyk jak do sushi, imbir jak do sushi). Bardzo, bardzo smaczny stek;)

Tuńczyk z rusztu z marynowanym imbirem

– Barramundi – ryba oceaniczna z Australii. Z rusztu, z masłem czosnkowym. Maksymalnie delikatna, bez ości. Super smaczna – świetne przyprawy, no i masło czosnkowe!

Barramundi z rusztu z masłem czosnkowym

– Ratatuj – duszone w białym winie i sosie pomidorowym bakłażany, cukinia i kolorowe papryki. Pyszne!

Ratatuj, nasze warzywne leczo

– Warzywa gotowane – kalafior z bułeczką, brokuł z sosem serowym i mini-marchewki. Jak to warzywa z wody, ale gotowane al dente. W sumie nie ma się nad czym rozwodzić.

Warzywa gotowane

– Sałatka ogrodowa – kapusta pekińska, pomidory, świeży ogórek, papryka, kukurydza z sosem majonezowym (można poprosić bez) i posypana szczypiorkiem. Można dodatkowo skropić cytryną. Świeże warzywa lubi się, gdy jest ciepło;)

Sałatka ogrodowa

– Wino białe – Chardonnay chilijskie. Wspaniały aromat, lekko kwaskowate, idealnie chłodne. Do ryby (akurat barramundi) w sam raz.

Mylos (19 marca 2013)

Nie mamy szczęścia do greckich restauracji… Mylos miał to zmienić, bo z polecenia:

Mylos z góry

Mylos na górze

– Czekadełko – kromeczki bagietki, pasta, której nie mogłam zakwalifikować (pasta rybna/ hummus/pasta warzywna? Czy smaczna? Raczej nie miała żadnego smaku…) i oliwa. Wybrałam bagietę z oliwą.

Czekadełko w Mylos

– Talerz gorących przekąsek – szpinak z fetą w cieście filo, pulpeciki mięsne, papryka z fetą, grzanki z serem, kalmary, placuszek z cukinii, roladka z bakłażana, panierowana feta, sardynki, pita, tzatzyki – wybrałam dla smaku i różnorodności, ale to co zobaczyłam bardzo mnie rozczarowało… Wszystko smażone (no dobrze – większość), w ilościach śmiesznych (rozumiem, że była to przystawka, ale za taką cenę mogłaby być chociaż dla dwóch osób…), znowu bez smaku (poza smakiem tłuszczu)! Zawsze chciałam spróbować smażonej sardynki (odkąd Makłowicz smażył je w Grecji) i niestety teraz się zawiodłam. Mam nadzieję, że jeszcze zjem dobrą smażoną sardynkę. Chyba, że są one naprawdę tak niesmaczne, jak podano i wtedy nie warto… Najlepsze z talerza były tzatzyki (gęste, z idealną, jak dla mnie, ilością ogórka i czosnku) i pomidor (był słodziutki i soczysty). Może jeszcze papryka z fetą się broniła, ale było jej bardzo, bardzo mało…

Talerz przekąsek

– Paella wegetariańska – z kurkumą i szafranem. Podana na gorącej patelni. Wyglądała bardzo zachęcająco, więc po spróbowaniu zaraz się oparzyłam (mój błąd…). Niezła, ale bez zachwytów. Duża porcja. Fajnie, że przybrana dużą ilością koperku:)

Paella wege

– Chałwa z lodami waniliowymi i sosem czekoladowym – dla tych, którzy lubią chałwę – my lubimy:)

Lody z chałwą

– Milfej – gazowany podtlenkiem azotu w syfonie ser mascarpone ze śmietaną, z musem truskawkowym i przekładany pieczonym ciastem filo, oprószony migdałami (w karcie napisali – opruszony – serio:P) – super-ekstra-smaczny, wyjątkowy, rewelacyjny!

Milfej

Opruszony:P

Kliknij w zdjęcie, powiększy się

– Wino białe – na najwyższej pozycji w menu, schodzone i bardzo smaczne.

Wino białe dobrze schłodzone

Uczucia mieszane. Desery się obroniły, wino również, reszta bez zachwytów…

Mela Verde (19 listopada 2012)

Mela Verde to restauracja włoska i pizzeria (a właściwie dwie filie jednej restauracji). Wystrój w klimacie włoskim. Domowo i rodzinnie:

– Focaccia – nie wiem czemu, ale znowu zamiast focacci była pizza bianca, z oliwą i rozmarynem, smaczna przekąska, ale chciałam zjeść w końcu typową focaccię… nie ma się czemu dziwić – focaccia znalazła się w menu przy pizzach…

– Zuppa di cipolle – krem cebulowy z grzankami i startym serem – aromatyczny – pachniał mi przez stół;) Miska wydawała się mała, ale porcja była duża.

– Tagliatelle mare e monti – z krewetkami i grzybami w sosie szafranowym. Sos był śmietanowy z dużą ilością szafranu. Bardzo dobrze się komponował z grzybami. Krewetki w tym zestawie były, jak kwiatek do kożucha. Na szczęście pachniały świeżą duszoną krewetką, a nie krewetką zleżałą. Całość posypana świeżą natką pietruszki – ja lubię.

– Makaron z kurczakiem w sosie cytrynowym – sos był na bazie masła, o bardzo subtelnym smaku. Kurczak w małych kawałkach, prawdopodobnie krótko duszony. Makaron jajeczny. Danie nieco dziecięce, ale pyszne;) Przez natkę pietruszki makarony oba wyglądały tak samo.

– Meringata – beza waniliowa podawana na musie malinowym. Zamiast bezy był tort lodowo-bezowy. Smaczny, ale znowu oszukaństwo… Sos malinowy był słodko-kwaskowaty – idealny, ale było go bardzo mało. Bita śmietana sztuczna. Duża porcja deseru.

– Herbata czarna – z torebki w czajniczku.

– Wino białe – bardzo, bardzo smaczne, ale nie mogę go znaleźć po nazwie podanej przez kelnerkę…

Lody na patyku (3 listopada 2012)

Postanowiliśmy poszukać polecanego nam miejsca z domowymi lodami, ciastkami  i winem z kija. – Jest na Lipowej:) Kawiarnię Lody Na Patyku znaleźliśmy obok innych, tuż przy BUWie. Na dole lody oczywiście na patyku – małe i duże (różnych smaków, kształtów, w różnych polewach i z różnymi posypkami) i ciastka oraz ciasta:

– Lody na patyku – pralinowe z chilli w polewie z białej czekolady z posypką z orzechów w miodzie – pikantne!!! Zaskakująco pikantne! Niby miały chłodzić, a tu taka niespodzianka;) Dobrze, że eM. lubi ostre, bo dla mnie były zbyt „chilli”.

– Lody na patyku – ciasteczkowe w polewie karmelowej z pistacjami – były jednak owocowe, ale nic nie szkodzi, ponieważ tak spodobał mi się pomysł (najpierw), wygląd (potem) i smak (jak już spróbowałam), że chciałabym spróbować jeszcze paru innych smaków.

A na górze sporo miejsca na spotkania, na zjedzenie ciekawych propozycji śniadań, sałatek, dań głównych, deserów oraz wypicie wina z kija. Jasno i przyjaźnie, nawet dla zwierząt – co bardzo mi się podoba!

– Prosecco z kija – podawane w szklankach, chłodne i orzeźwiające – można się upić i nawet nie zauważyć;)

– Sałatka z kaszą quinoa (w Polsce można też szukać pod nazwą komosa ryżowa), grillowanymi warzywami i fetą – grillowane były plasterki pieczarek, cukinii i bakłażana, do tego świeży dobrze pokrojony szpinak, feta i pesto z natki pietruszki i orzechów. Myślałam, że sałatka będzie na ciepło. Była na zimno, ale i tak bardzo smaczna!

Soto Sushi (23 października 2012)

Chęć na sushi przyszła nagle i niespodziewanie, a w Soto Sushi było niespodziewanie, jak na środek tygodnia, dużo gości – zajęliśmy ostatni stolik:

– Czekadełko – klasycznie: kapusta pekińska, kiełki, sezam, brzoskwinia z puszki i sos sojowy. Zdecydowanie lepiej smakowałaby świeżo przygotowana sałatka – ta smakowała leżeniem, zbyt się przegryzła i kapusta była już klapnięta… Najgorsza ze wszystkich, jakie dostaliśmy.

– Zupa wantang – z dwoma pierożkami na 2 gryzy (z mielonym mięsem, prawdopodobnie wieprzowym) i warzywami (kapustą pekińska, cukinią i kiełkami fasoli mung) na bulionie rybnym. Mała powtórka warzyw z czekadełka, ale w wersji rozgrzewającej. Smaczna.

 – Zupa seafood – pikantna (z pastą z chilli) z owocami morza (kalmarami, krewetkami, ośmiornicami, małżami) i warzywami (kapustą pekińską, cukinią i kiełkami fasoli mung) na wywarze rybnym. Baza ta sama co zupy wantang, ale dodatki i przyprawy zmieniły totalnie jej wygląd, smak i aromat. Pikantnie napotna;)

 – Maki z pieczoną skórą łososia, awokado, tykwą i majonezem – skórę wzięliśmy z ciekawości. Chrupiąca, w kolorze bursztynu (szkoda, że zjedliśmy brzegi przed zrobieniem zdjęcia – tam najładniej wyglądała). Tłusta. A w nieco przestudzonym maku tłuszcz czuć było jeszcze wyraźniej. Mimo, że tłuszcz jest nośnikiem smaku, innego smaku poza tłustym tu nie czuliśmy. Trochę zepsuło to efekt całości.

– Maki z pieczonym halibutem, ogórkiem, grzybami shitake i majonezem – bardzo smaczne.

– Tamago z łososiem, serkiem i lychee – tak na deser, bardzo ciekawy deser z rybą;)

Maki pieczone polewane są słodkim, gęstym sosem. W takim wypadku nie powinno używać się sosu sojowego z pastą wasabi. Bo chodzi o ten slodki smak, a nie słony;)

– Oroya Sushi – hiszpańskie wino z Castilla – La Mancha, białe, wytrawne, ze szczepów airen, macabeo i moscatel, aromatyczne, o wyważonej kwasowości, orzeźwiające, lekkie, wyprodukowane pod nadzorem japońskiej enolog Yako Sato. Dedykowane daniom tradycyjnej kuchni japońskiej, w tym sushi. Niezłe!

I na koniec pomysłowy „makowy” bukiecik:)