Gaumarjos to restauracja gruzińska prowadzona przez gruzińskie małżeństwo. Piaseczyńska ma takie samo menu, jak ta natolińska. W jednej i drugiej kelnerami są Gruzini. W obu są gruzińskie napoje i alkohole. Wierzę, że Gruzja pachnie i smakuje tak samo:
– Lobio – zupa fasolowa z sosem orzechowym. Zupa krem z czerwonej fasoli. Orzechy zmielone, prawdopodobnie arachidowe (nie bardzo wiem, jaki to sos orzechowy jest dodawany do zupy, ale orzechy są wyczuwalne). Posypana świeżą kolendrą (ja sypnęłabym jej więcej;). Bardzo syta i bardzo pyszna. Jednak pamiętam, że akurat ta była nieco zbyt słona, jak dla moich kubków smakowych.
– Gupta – klopsiki w sosie pomidorowym, czy raczej zupa pomidorowa z klopsikami (prawdopodobnie z mięsa wieprzowego). Posypana świeżą kolendrą. Ostra i eM. bardzo podpasowała;)
– Chaczapuri – okrągły placek z ciasta drożdżowego z serowym nadzieniem – bardziej rodzajem twarogu, niż serem żołtym. Smażony. Podawany z sosem pomidorowym przyprawionym po gruzińsku (specjalną mieszaniną przypraw – kelner nie wiedział jakich konkretnie, ale „gruzińskich”). Placek dla dwóch osób, po zupie, jest jak drugie danie, a nie przystawka;)
– Herbata miętowa – czyli herbata czarna z suszoną miętą. Dzbanek styka na dwie osoby.
Zamówiliśmy również nasze ukochane roladki z bakłażana, ale zapomniano o nich w zamówieniu, a ponieważ spieszyliśmy się, a nasze żołądki mówiły „dość”, zostawiliśmy je na kolejną wizytę w Gaumarjos. Z chęcią tam wracamy. Czy Natolin, czy Piaseczno – smak potraw ten sam! I to nieprawda, że wszystkie wyglądają tak samo;)